Patrzyłem chwilę na leżącego trupa, w którym jeszcze tkwiła dusza. Poczułem jej przyjemną woń, o dziwo czystą, bez grzechu. Jenak wolałem te, które nie mogły liczyć na zbawienie, te, które wręcz przesiąkały złem, a ich było najwięcej. Klęknąłem koło trupa i pochyliłem się nad nim, by przyłożyć swoje usta do tych martwych. Nie musiałem wprawdzie tego robić, mogłem też i go dotknąć - dusza po prostu zostałaby pochłonięta, jednak wolałem ten "tradycyjny" sposób. Wszystko trwało zaledwie sekundę, bawili mnie ludzie swoją wyobraźnią, aczkolwiek większość. Niektórzy nie mieli za grosz ambicji, byli nudni. Odsunąłem się od ciała i zerknąłem przez ramie na bruneta, który wpatrywał się w punkt na moim ramieniu. No tak, jego musiałem karmic sobą - jakkolwiek to źle brzmi, to w rzeczywistości jest nijakie. Usiadłem na kanapie poklepując miejsce obok siebie.- Podano do stołu - bąknąłem pod nosem zdejmując koszulę.
Ten z szerokim uśmiechem na ustach zbliżył się do mnie posłusznie siadając przy moim boku. Oblizał spierzchnięte wargi pochylając się nad ramieniem. Tyle lat ile dawałem sobie wygryzać kawałek mięsa doprawdy przestawałem czuć jakkolwiek ból. Starszy wyrwał go ostrymi zębami i przeżuwał szczęśliwy. On dba o mnie, a ja o niego. Taka tam wzajemna współpraca. Rana natychmiast się zagoiła więc pozwolił sobie na wielokrotne wgryzienia, do momentu, aż się zapchał. Jedząc zdołał wypić około pół litra krwi, widzicie jaki jestem pożywny? Dwa w jednym! A nie, przepraszam... Trzy w jednym! Niekończące się picie i jedzenie, ha! Jakby wszyscy byli nami, to by nikt nie potrzebował innego żarcia, a sklepy z żywnością by zbankrutowały.
Noctis odsunął się i pomasował się po brzuchu uśmiechając, w ten czas ja ubrałem koszulę. Miał resztki krwi na policzku i ustach, jednak te w siebie wchłonął.
- Jak zwykle pyszny - westchnął uciekając gdzieś myślami.
Nope, nadal był zadowolony.
- Ruszaj dupe, skoro już sobie nie pośpię to się przejdę, a ty szybciej to strawisz - mruknąłem ubierając się do wyjścia.
Wprawdzie za wiele do roboty nie było, ale zawsze coś się znajdzie... Znając mój pech oczywiście, bo niestety jestem tak okropną istotą, że aż sam siebie nie mogę czasami ścierpieć. Przez to jestem między innymi poirytowany. Czasami zdarza się iż Noc irytuje mnie swoją, niewyjaśnioną głupotą, ale... Eh, on tak ma, zdołałem to zauważyć po dwudziestu latach od kiedy się poznaliśmy. Teraz mija ile ? Wkrótce trzysta, a to znaczy, że będzie pewno święto. I tak ja je obchodzę, by było ciekawiej. Wręczam co setkę prezencik temu ciut wyższemu brunetowi, cokolwiek jak dostanie to się cieszy, co niezbyt mi się podoba, ale zdołałem się do tego przyzwyczaić, ta to słowo pasuje idealnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz